Klasyczny liberalizm, opisany choćby przez J.S. Milla głosi prawo każdego człowieka do życia wedle własnego pomysłu na życie (każdy może być twórcą własnego sposobu życia, mówienia, myślenia), a granicą nieprzekraczalną jest krzywda (cierpienie) drugiego. Liberała klasycznego cieszy więc różnorodność, interesuje się innymi sposobami myślenia, życia. Jednej rzeczy nie ma w duszy klasycznego liberała: ustawiania sobie (najpierw w głowie) tego jak inni mają żyć, co i jak mają mówić, poza oczywiście krzywdą drugiego (w tym uciążliwość sąsiedzka, nierespektowanie zasad współżycia społecznego, w tym normy grzecznościowe, choć grzeczność na audiencji to trochę coś innego niż na meczu czy manifestacji protestacyjnej – na tych ostatnich można np. krzyczeć).
Dla klasycznego liberała różnorodność jest bogactwem. Także różnorodność związana z płcią (tu mamy także nie tylko orientację seksualną ale różnice typu: zniewieściały mężczyzna, męski byczek, 300 procent kobiecości w kobiecie, albo męski typ kobiety). Cała ta różnorodność doświadczania i przeżywania świata liberała cieszy. To także różnorodność związana z odmiennością charakterów, przeżywania, percepcji świata. Liberał wypatruje tej różnorodności, bo jest ona dla niego lustrem, widząc różnicę poznaje także siebie.
Osobowość autorytarna inaczej, patrzy odgórnie, z lotu ptaka, dla każdego ma już przypisaną rolę, scenariusz zachowań, poza które nie wolno nikomu wyjść. Autorytarna mentalność to m.in. dziedzictwo bolszewizmu w Polsce. Dotyka wszystkich warstw społecznych. Także scena polityczna najlepiej jakby była zaplanowana wedle schematu poczętego w głowie osobowości autorytarnej. Jedni mają robić za prawicę, i z góry wiemy co mają mówić. Inni mają robić za lewicę. Żadnej realnej konfrontacji, to się nie mieści w głowie autorytarysty. Teatrzyk lalek, kukiełek – tak ma wyglądać świat społeczny. Żadnych wolnych elektronów, żadnych ruchów, o których nie wiemy czy to lewica czy prawica. Trzeba wzmacniać lewą nogę, później znowu może prawą nogę. Osobowość autorytarna nie lubi zmian, chce obrony status quo niezależnie czy jest ono zgodne z regułami sprawiedliwości czy nie.
W Polsce nie ma wielu liberałów w sensie klasycznym (tzw. neoliberalizm gospodarczy nie ma z tym wiele wspólnego). Liberał w znaczeniu J.S. Milla to – powtórzmy – człowiek uznający prawo innych do wyboru własnego sposobu życia wedle własnego, a nie cudzego pomysłu. Liberał nie cierpi, gdy inni żyją inaczej niż on, gdy mają inne preferencje estetyczne (Bach versus disco polo), kulinarne, gdy są osobami niehetero i to ujawniają w sposobie życia, stroju, zachowania. Liberałowi nie przeszkadzają cudze pasje, choć może ich przecież nie podzielać. Liberał nie atakuje personalnie ludzi, którzy wypowiadają rzeczy, z którymi się nie zgadza. W ogóle postawa liberalna wyklucza w debacie publicznej ataki personalne.
Jednym ze sposobów niemerytorycznego, ale personalnego odnoszenia się do kwestii społecznych jest oskarżanie o radykalizm. Czytamy o tym w poniższym tekście. Broniący swoich praw, wyrażający swoje opinie ludzie LGBT+ (nie lubię takich nalepek słownych LGBT+, PKP, PKS, PZU, bo uprzedmiotowiają ludzi, ale co robić) będą podejrzewani o przekroczenie norm społecznych, o histerię, radykalizm, brak zdrowego rozsądku itp. Sam pisząc krytycznie o KK przez lata zderzałem się z takim właśnie odbiorem Człowieka Przyzwoitego: Tak, ale, to zbyt radykalne itp., przesada, emocjonalność, ja tak tego nie widzę (bez argumentów). Nie zgadzanie się bez podania uzasadnienia to bardzo rozpowczechnviony przejaw osobowości autorytarnej
Dla osobowości autorytarnej podniesiony głos, ostra krytyka nie jest symptomem, nie prowadzi do pytania „dlaczego”, ale jest okazją do upupiania. Wydania jak zawsze słusznych uwag o przesadzie, o emocjonalności, o osobistych urazach, traktowanie z góry, pogłaskiwanie, napominanie jak się napomina pięcioletnie dzieci.
Osobowości autorytarne tworzy brak rzetelnych argumentów. Niezdolność do wielostronnego, wieloaspektowego spojrzenia, brak umięjętności rozstrząsania za i przeciw, sprawia, że okopują się w swoim autorytaryzmie. Odmawiają rozmowy, bo nie potrafią rzetelnie rozmawiać. A celem rzetelnej dyskusji, jak pisał Ingarden, jest zrozumienie argumentów drugiej strony, a nie przekonanie rozmówcy do swojej wizji.
W jaki sposób kształcić, wychowywać ludzi, do postawy liberalnej/wolnościowej? Trudna kwestia. Z pustego i Salomon nie naleje.
Liberał nie ma luksusu posiadania zawsze racji, musi badać argumenty innych, choćby będących na antypodach? To jest męczące. Mózg się męczy. Trzeba jeść dużo orzechów i czekolady.