Pytanie o istotę chrześcijaństwa

///Pytanie o istotę chrześcijaństwa

Pytanie o istotę chrześcijaństwa

O co chodzi w chrześcijaństwie? Wszyscy myślą, że o miłość bliźniego. A tymczasem to nieprawda, idzie o ekspansję polityczną, kulturową,  o dominację nad innymi. Zakłada ona między innymi wykluczenie wszystkiego co nie nasze. To co dziś nazywa się populizmem wypracowane zostało u zarania chrześcijańskiej historii, przez św. Pawła, który mówi, że kto się nie ochrzci, nie dołączy do nas, zostanie potępiony wiecznie. Tylko my mamy prawdę i panaceum na rozwiązanie wszystkich problemów. Wstąp do nas, bo jak nie – jesteś wrogiem, wykluczamy cię, pójdziesz precz w ogień piekielny. Mono-ideologia – to źródło populizmu. Kto nie jest z nami jest przeciwko nam, jest wrogiem, nie należy do narodu, jest wyrodkiem, zdrajcą. Te wszystkie idee krążą w naszej kulturze i są podtrzymywane jako paradygmat cywilizacyjny przez chrześcijaństwo w swoich rozlicznych wcieleniach, katolickich, luterańskich, kalwińskich, prawosławnych, anglikańskich, baptystycznych, itd.

Miłość bliźniego to jest tylko maska, skuteczny zabieg marketingowy.

Nie mówi prawdy papież Franciszek, choć zapewne sam w to wierzy (więc bynajmniej  nie kłamie), gdy ogłasza: „istotą chrześcijaństwa jest szerzenie odradzającej i bezinteresownej miłości Boga wraz z postawą akceptacji i miłosierdzia dla wszystkich, aby każdy mógł spotkać czułą troskę Boga i osiągnął pełnię życia”.

Miłość bezinteresowna to nie jest istota chrześcijaństwa, postawa akceptacji i miłosierdzia dla wszystkich – to już ociera się o mówienie otwarcie rzeczy sprzecznych z czymś wydawałoby się oczywistym (czytamy przecież w Nowym Testamencie, że kto się nie nawróci, będzie potępiony – co z pewnością nie jest postawą akceptacji). Głoszenie miłości nie jest istotą chrześcijaństwa, ale jego narzędziem, instrumentem skutecznego osiągania zaplanowanego celu. Przedstawianie siebie jako wcielenie dobra, jako wzór moralności, jako jedynego i ostatecznego arbitra w sprawie tego co dobre a co złe – ma wzmocnić wiarygodność. I jest to narzędzie skuteczne. Pozwala na bycie ponad prawem i zwyczajowymi zobowiązaniami obowiązującymi w danej społeczności. Efektywność tej praktyki stanie nam przed oczyma, gdy przypomnimy sobie, jak zarówno lewica jak i prawica w naszym kraju od kilkudziesięciu lat broni chrześcijańskich ideałów jako słusznych, a tylko ewentualnie ich wypaczenia potępia. Chrześcijańskie wartości wpisane mamy do systemu prawnego, choć nietolerancja, niezgoda na odmienność jest fundamentalną, tj. sterującą wartością kultury chrześcijańskiej. Nie widzą tego i nie widzieli tego autorzy wspomnianych przepisów uprzywilejowujących chrześcijaństwo, profesorowie prawa i inni wybitni intelektualiści. Dlaczego nie widzieli i nie widzą? Przecież nie dlatego, że czegoś im brakuje. Bynajmniej. Nie widzą tego, bo ulegają niezwykłej skuteczności chrześcijańskiego marketingu miłości.

Celem chrześcijaństwa jest zwycięstwo królestwa bożego w świecie, by wszystko poddane zostało bogu. A jak stwierdzić, że wszystko zostało poddane bogu? Nie da się inaczej, jak w formie zewnętrznej, publicznie intersubiektywnie, a więc instytucjonalnie widzialnej. Widomym znakiem poddania się całego świata bogu, będzie poddanie się całego świata papieżowi. Poddania intelektualnego, i dyscyplinarnego. To jest istota chrześcijaństwa – ekspansja. Zdobycie całego świata, jak mówią wierzący „dla Chrystusa”. Nie lękajcie się – mówił JPII, Chrystus nie jest dla was zagrożeniem. Bo jest miłosierny itp. Ten jednak kto podziękuje za Chrystusa, w dogmacie chrześcijańskim jest złem wcielonym, które odrzuca prawdę. Nawet jeśli obecny papież nie akcentuje tego fragmentu kościelnego nauczania – nie znika ono nagle, i nie zniknie. Bo jest paradygmatem cywilizacyjnym, głęboką strukturą, niezmiennikiem, centralnym elementem sterującym.

Te myśli rozwijam w kolejnym tekście opublikowanym w Tygodniku Przegląd: https://www.tygodnikprzeglad.pl/co-dalej-z-koscielnymi-dogmatami/

Comments

2018-02-27T16:17:31+01:00 religia Moim zdaniem|