Nawet KONSTYTUCJI trzeba umieć bronić

///Nawet KONSTYTUCJI trzeba umieć bronić

Nawet KONSTYTUCJI trzeba umieć bronić

Polityką właściwie się nie zajmuję, no ale czasy trudne, i pewne rzeczy nie dają mi spokoju. Zagrożenie ładu prawnego w Polsce – tak, są rzeczy, które partię rządzącą kompromitują jako uczestnika gry politycznej wedle wspólnie przyjętych demokratycznych reguł. Wybiera ona sobie zasady, które będzie przestrzegać, a inne, choćby to było związane z łamaniem prawa, odrzuca. Anarchizm, woluntaryzm, jak zwał tak zwał. Nie tak się gra w systemie demokratycznym.

Opozycja uznaje, że zmianę tego stanu rzeczy może przynieść jedynie przegrana partii rządzącej w przyszłych wyborach. Rzecz wydaje się słuszna, godna poklasku. Cóż jak nie wybory!

Żeby jednak zastany opłakany stan rzeczy zmienić trzeba wybory wygrać. I tu mamy problem. Powstała w umysłach polityków i dziennikarzy politycznie zaangażowanych idea, że wygrać może dopiero opozycja zjednoczona. A więc wszystkie ręce na pokład! Nie ważne czy to lewica czy prawica, czy to klerykałowie czy antyklerykałowie, wszyscy razem zjednoczeni pod jednym sztandarem muszą wystąpić w wyborach.

Kalkulują bowiem przeciwnicy polityczni rządzącej partii, że zjednoczenie da więcej głosów. Trochę to wróżenie z fusów, możemy podejrzliwie snuć domysły, że przy okazji większy korzysta z okazji, by połknąć mniejszego. Ale rzeczywiście, może być i tak, że zjednoczenie opozycji przeciw partii rządzącej da premię za jedność.

Jak jednak nie liczyć nie daje to premii wystarczającej, by wygrać wybory. Istnieje więc inna przeszkoda, poważniejsza, która opozycji, pomimo jednoczenia, nie daje szansy na wygraną.

Przyjrzyjmy się jak to było w historii. Jarosław Kaczyński przegrywał systematycznie przez lata. Wygrał wtedy, gdy  w cień odsunął nielubiane twarze swojej partii. Ukrył Maciarewicza, siebie schował, a wystawił świeże, niezużyte figury, w postaci pary Duda – Szydło (dziś one są już zużyte, ale wtedy jeszcze nie).

Czy więc w imię dobra państwa, ochrony ładu konstytucyjnego, nie należałoby wpływać, apelować – publicznie w gazetach i prywatnie w kuluarowych rozmowach – by schować i nie pokazywać już więcej sfatygowanych postaci obecnych liderów PO?

Czy kochający konstytucję (skoro sytuacja jest nadzwyczajna) pan Schetyna nie powinien pójść po rozum do głowy: zejść na drugi plan, wystawić nowych liderów, nowe twarze, dać nowy oddech i nadzieję. Recepta prosta: nowi frontmeni, a dla starych zarządzanie partią „z tyłu sklepu”.

To byłby prawdziwie patriotyczny gest! Trzeba się uczyć od najlepszych!

Miłością do ojczyzny wykazać mógłby się lider PO, gdyby poszukał kogoś bardziej wiarygodnego w swoich szeregach, mniej kostycznego, bardziej budzącego zaufanie, sympatię. Nie jest czyjąś winą, że słabo wypada w wystąpieniach publicznych, pewnych rzeczy nie da się nauczyć – to dar, charyzmat, naturalne uzdolnienia. Czasami drażniący w kącikach ust uśmieszek bezwolny dyskwalifikuje, i nie jest to moja wina, złośliwość, czy nieżyczliwość. Niemożliwa jest też do końca zbiorowa amnezja, zapomnienie wszystkiego jak to tam niegdyś z panem Schetyną bywało.

Jakżesz to byłoby szlachetne, ofiara z siebie, z własnych ambicji, naturalnego i pięknego u polityków pragnienia zwycięstw! Medale, ordery, a później i porządne miejsce na Powązkach by się należało.

Wszystko, co tu już powiedziałem popycha mnie do konkluzji, iż przekonani, że opozycja pod wodzą Schetyny wygra wybory parlamentarne są obrońcami ładu konstytucyjnego tylko w swych intencjach, odczuciach, wzburzeniu, i przekonaniach.  De facto zaś niebezpiecznie jest tak myśleć, to jak zuchwała szarża, audatia, nie liczenie się z możliwościami. Zuchwałość nie raz była przyczyną klęsk naszej kochanej ojczyzny.

Czy nie zdajemy sobie sprawy jakie niesie zagrożenia drugie z kolei zwycięstwo partii Kaczyńskiego, Macierewicza i Ziobry? Dlaczego więc nikt nie stawia postulatu, który wydaje się oczywisty! Rekonstrukcja, przegrupowanie sił, wystawienie nowych fighterów, itp.

Milczenie w tej sprawie dziś, po nieuchronnej klęsce opozycji pod przywództwem posła Schetyny, okazać się może poniewczasie mimowolnym przyłożeniem siekiery do drzewa, któremu na imię Polska. Znów będzie mądry Polak po szkodzie. Nie broni praworządności ten, kto jest nieskuteczny w jej obronie. Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane.

Potrzeba rzeczywistej, a nie pozorowanej walki, zgodnej z regułami politycznej rywalizacji. A zupełnie podstawową, rzekłbym szkolną, regułą tej walki jest: nielubiani przegrywają. Dajcie się więc polubić politycy opozycji, dajcie nam szanse, ukryjcie się dyskretnie, wystawcie nowe twarze, by przywrócić nam nadzieję. I zróbcie to wiarygodnie! Czy nie jest rzeczą polityki, jej sztuką, działać wiarygodnie?

A te nowe twarze, przecież gdzieś tam istnieją, w cieniu, w kuluarach, zwarte, gotowe stanąć do boju! No przecież muszą istnieć! Bo przecież konstytucja, Unia Europejska, to zbyt wielka stawka, żeby ich nie było! Tego dopuścić nie śmiałbym w najśmielszym śnie.

 

PS. Teraz sobie przypominam (choć nie zdradzę), że sam znam taką jedną świeżą, dyskretną, niezużytą, sympatyczną, inteligentną twarz PO, płci żeńskiej, wygadaną, z dużym politycznym doświadczeniem. Może i pan Schetyna ją kojarzy? Nie wiem tylko czy ją lubi, czy ona z jego ba(jki)ndy. Może być, że nazbyt niezależna, krnąbrna dusza. No ale takich nam właśnie potrzeba, na przyszłego premiera RP. Kiedy już Mateuszek zaplącze się w swym pląsowisku na smierć, będzie potrzebował następcy.

Comments

2018-09-28T17:32:32+02:00 polityka Moim zdaniem|